środa, 7 marca 2012

jej 'szczerość' wprawiała w zachwyt.

Na początku chciałabym napisac jak bardzo się cieszę z tak wielkiej liczby odwiedzin ! Jestem w szoku :).
And I hope you like it!


Idąc bez słowa w towarzystwie przyjaciółek starała się w myślach porzegnać ze smutkiem i obwinianiem się za wszystko. Zdała sobie sprawę , że nie ona rozdaje karty. Na pewno nie na tym etapie. Nagle po prostu się uśmiechnęła.
-Idziemy coś zjeść ? - zapytała swoich wiernych kompanek . Po tym pytaniu na twarzy każdej z nich wystąpiło zdziwienie. Znały ją od podszewki i wiedziały , że gdy jej coś dolega ma ochotę siedzieć w domu na kanapie i katować się komediami romantycznymi , dramatami lub odcinkami seriali , które znała na pamięć.
-Ej , dlaczego nic nie mówicie ? Halo, zapraszam was na obiad ! - kontynuowała , gdy nie dostała odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie.
-Jasne , pewnie . Możemy iść gdzie tylko chcesz.-odpowiedziała po chwile Lucy
-Może ta mała włoska restauracja , ta koło domu Lexi.-zaproponowała Kat z wielkim entuzjazmem.
-Wedle życzenia. - krzyknęła Vicky i ruszyły w stronę swojej dzielnicy.
Weszły do prawie pustego lokalu i zajęły stolik pod oknem. Kiedyś jak jadały w tym miejscu zawsze zajmowały to samo miejsce.
-Rany , patrzcie jaki słodziutki kelner...-wyszeptała Lex ,przy czym  jej oczy przypomniały dwie błyszczące monety .
-A może chodź raz zajmiesz się jedzeniem , a nie obsługą- odpowiedziała jedna z przyjaciółek i wszystkie wybuchły śmiechem. Bawiły się jakby nic złego się nie wydarzyło. Jakby ich czarne ,eleganckie sukienki były tak na prawdę pełne kolorów. Po opróżnieniu wszystkich podanych im talerzy każda udała się do swojego domu , aby przygotować się na następny dzień szkoły.
Katerine weszła do domu , przywitała się z rodzicami i udała się do swojego pokoju. Zdjęła ze ściany zdjęcia Colina. 'To tylko na razie, dopóki  wszystko nie przestanie boleć' - powiedziała sama do siebie i na ich miejsca powiesiła fotografię , które przedstawiały ją , Lucy ,Vicky i Lexi. Włączyła radio i zaczęła głośno śpiewać i tańczyć w rytm muzyki. .Czyży dawna Katy znowu powróciła ?
Następnego poranka obudziła się w zupełnie innym nastroju. Po wszystkich porannych , niezbędnych czynnościach wyciągnęła ze swojej szafy czerwoną sukienkę. Założyła ją z uśmiechem na ustach. Zrobiła sobie nieco mocniejszy makijaż niż przez ostatnie trzy miesiące, swoje piękne loki wypuściła luzem , zrezygnowała z wcześniejszego , codziennego i pełnego nieładu koka. Ostatnim punktem powrotu do normalności były buty. Czarne , niezbyt wysokie szpilki zawędrowały na jej stopy. Gdy już była gotowa opuścić mieszkanie , zeszła na dół krzycząc :
-Dzień dobry rodzinko!
-Ohoho siostra, czyżbym wstała z martwych ?
-Bardzo śmieszne Max , nie musisz mnie podwozić , dziewczyny będą na mnie czekać
-Tym lepiej dla mnie , mam zajechać po Mika.
-Ok do zobaczenia w szkole! - powiedziała z uśmiechem i spojrzała na zegarek. Wtedy uświadomiła sobie , że zaraz się spóźni i od razu na szpileczkach wybiegła z domu.
Po niecałych siedmiu minutach dotarła na umówione miejsce i zastała tam Lucy i Lexi.
-Cześć , przepraszam za spóźnienie...Ale i tak Vicky jeszcze nie ma , nie jest ze mną tak źle.
-O rany . Kat ! To na prawdę ty -krzyknęła Luc i uwiesiła się przyjaciółce na szyje - znowu wyglądasz jak ty.-a po tych słowach wszystkie trzy zaczęły się śmiać. Gdy doszła do nich ostatnia spóźnialska ruszyły do szkoły.
-Ej to co z balem ? Idziesz Katerine? Muszę mieć przy sobie wszystkie kretynki kiedy będą mi zakładali na moją szlacheckągłowę piękną, błyszczącą koronę  - powiedziała Lexi podkreślając tym swoje samouwielbienie
-W sumie może i pójdę. Muszę zobaczyć jak spadasz ze sceny z wrażenia - odpowiedziała sarkastycznie
-Wygłosi mowę pt. bardzo dziękuję swoim najpiękniejszym na świecie koleżankom za nieustające wsparcie- powiedziała Vicky , co po raz kolejny wzbudziło śmiech na twarzach całej czwórki.
-Trzeba jeszcze ustalić co z włosami Evelin , przecież nie może wygrać -dodała do wszystkiego Lucy
-Zajmiemy si,ę tym podczas lunchu - odpowiedziała Lexi , kiedy przekraczały próg szkoły. Każda udała się do swojej szafki , a następnie do klas.
W drodze do klasy matematycznej Katerine zatrzymał Pan Dyrektor Hurris.
-Shepard ! Co to ma być za strój ?!  - krzyknął , jednak Kat nie bardzo się przejęła , w tamtym roku szkolnym zatrzymywał ją codziennie , czasami nawet musiała zostać po lekcjach i odbyć karę.
-Tak , tak . Ma Pan rację. - powiedziała z pobłażliwym uśmiechem na ustach i weszła do swojej klasy. Każda minuta w szkolnej ławce się dłużyła, aż wreszcie nadszedł czas lunchu. Wszystkie przyjaciółki spotkały się przy wejściu na stołówkę. Usiadły przy 'swoim 'stoliku , gdy nagle..
-Patrz, widzisz Katerine Shepard? -powiedziała Megan Ross , dziewczyna z tego samego rocznika , jednak nie pokrywały im się zajęcia. Kiedyś uczęszczały razem na lekcje projektowania i materiałoznawstwa , jednak Kat szybko z tego zrezygnowała , gdyż uważała , że woli nosić ubrania niż je szyć.- Minęły dopiero trzy miesiące od śmierci Colina a ona już wygląda jak ździra. -dziewczyna wypowiadała te słowa myśląc, że słyszy je tylko Bianca - towarzyszka ,która jadła z nią lunch. Jednak myliła się, Katerine od raz wstała od stołu i z podniesioną głową. Podeszła do miejsca , które zajmowała Megan , oparła się dłońmi o stolik i nachyliła nad dziewczyną.
-Po pierwsze : Kocham Colina i długo nie przestanę , ale raczej to nie twój interes .Po drugie : Jeżeli tak bardzo nudzisz się swoim życiem , to znajdź sobie jakieś interesujące hobby . Po trzecie : Wróciłam i to jeszcze z większą siłą, więc raczej uważaj na słowa. -powiedziała lekko groźnym tonem i sarkastycznie się uśmiechnęła. Wróciła do stołu swoich koleżanek.
-To na czym skończyłyśmy? -zapytała i zaczęła jeść swój kawałek pizzy
-Właśnie rozmawiałyśmy o sukienkach na bal. Trzeba by było pójść i coś kupić.- powiedziała Lucy
-Dzisiaj nie mogę, mam trening - powiedziała Vick
-Jak codziennie...-odrzekła Lucy
-Kto jak kto ,ale myślałam , że ty nie masz z tym problemu...- obrażona Vicky wstała od stołu i wyszła ze stołówki
-Dzień jak co dzień, Vicky się obraziła , jeszcze ze dwie lekcje i jej przejdzie. Dostałam pałę z hiszpańskiego , nie mam sukienki na bal , który jest już w ten weekend ,a nawet nikt mnie nie zaprosił. -narzekała Lex.
Po lunchu wszystkie wróciły na lekcje. Na jednej z przerw , kiedy Katerine udała się do toalety zaczepił ją Mike.
-Hej Kat.
-Hej, co słychać ?
-Wiesz , że już w tę sobotę jest bal ? Kupiłem dwa bilety ,bo pomyślałem , że może wybrałabyś się ze mną. Col był moim najlepszym przyjacielem i raczej nie miałby nic przeciwko jakbyś ze mną poszła. Jako kumple...-zaproponował
-Wiesz... zaskoczyłeś mnie.
-Ok , rozumiem. Nie będę cię zmuszać...-wyszeptał i odwrócił się na pięcie , już chciał odejść , kiedy Katerine podbiegła i chwyciła go za ramię.
-Źle mnie zrozumiałeś. Nie spodziewałam się jakiegokolwiek zaproszenia. -wyszeptała z uśmiechem
-Więc to oznacza , że ze mną pójdziesz ?
-Przyjedź po mnie w sobotę o siódmej- powiedziała , uśmiechnęła się i po prostu odeszła. Chłopak był bardzo podekscytowany , zawsze była dla niego wielkim wyzwaniem. Pragnął jej od długiego czasu. W końcu kto o niej nie marzył. Wielu ludzi przerażała swoją pewnością siebie , jej 'szczerość' wprawiała w zachwyt. To właśnie on miał ją zabrać na bal. Jednak jak kiedyś próbował wywalczyć jej względy uprzedził go Colin , jego najlepszy przyjaciel.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz